-prawda, czy wyzwanie?
-wyzwanie.
-powiedz, że mnie kochasz.
-przecież wybrałam wyzwanie, a nie prawdę..
zeszła do kuchni by
zaparzyć sobie herbatę. z szafki wyjęła kubek wrzucając saszetkę. obok
postawiła szklankę - tę samą, z której zawsze pił On. zalała wodą oba
naczynia, po czym zaczęła słodzić Jego herbatę. ' dwie, prawda ? '
zapytała samej siebie . wsypując łyżeczkę cukru Jej ręka zaczęła drżeć.
kucnęła zamykając twarz w dłonie. otarła szybkim ruchem łzy, po czym
wstała ogarniając rozsypany na szafce cukier. nagle za sobą poczuła
czyjeś ciepło, czyjeś dłonie na swoich biodrach, wargi na szyi, i głos
mówiący ' tak . dwie , kochanie ' .
szliśmy przez park
milcząc, złapał mnie za rękę łagodnie się uśmiechając. chodziliśmy z
uśmiechem na twarzy alejkami. - brakowało mi Cię wiesz? nawet nie wiesz
jak bardzo. - powiedział obejmując mnie w pasie. wtuliłam się w jego
niebieską bluzę z wielkim uśmiechem na twarzy. - kocham Cię. - rzuciłam
cicho. podniósł moją głowę do góry patrząc mi prosto w oczy, przybliżył
się do mnie i lekko musnął moje wargi a ja miałam wrażenie, że zaraz
nogi złamią mi się na pół.
siedziałam przed
domem ogarniając zdjęcia z ulubionej wycieczki. co chwilę śmiałam się z
naszych min, lub wręcz przeciwnie. brakowało mi ich. ich uśmiechu,
tekstów, których oni sami czasem nie ogarniali, ich wrednych zaczepek.
ich, po prostu. zagryzałam wargę kiedy usłyszałam jakieś znajome mi
głosy. uniosłam głowę i spojrzałam przed siebie odgarniając grzywkę. -
siema! - rzuciło kilku chłopaków na raz. z pośród nich wyłapałam Ciebie.
przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się. - czemu się raz
uśmiechasz, a raz zagryzasz wargę? o! znowu to robisz! - powiedział
jeden nabijając się ze mnie. - a Ty czemu ciągle jeździsz na tym swoim
bmx-kurduplu? lubię to robię. - warknęłam szczerząc wrednie zęby. - u,
ostra. - warknął kolejny. spojrzałam na Ciebie. pomachałaś mi ochoczo
ręką i uśmiechnąłeś się odjeżdżając z resztą. a ja? ja zostałam tam
całkiem sama ledwo radząc sobie z oddychaniem.
nie
możesz się pozbierać z podłogi, leżąc gdzieś między fotelem, a nogą od
stołu. bierzesz do dłoni telefon i uświadamiasz sobie, że tak naprawdę
żaden z numerów nie jest odpowiedni, aby pod niego zadzwonić w celu
uzyskania pomocy. w powietrzu unosi się odór podmokniętych od taniego
wina paneli, a Ty cicho łkasz, uświadamiając sobie, że codziennie mijasz
miliardy ludzi, a tak naprawdę jesteś zupełnie samotna. żadna z nich
nie podałaby Ci ręki, gdybyś przewróciła się o sznurówki swoich
ulubionych trampek. tak naprawdę żadna z mijanych przez Ciebie osób nie
oddycha z dedykacją dla Ciebie.
wiem,
że nie wszystko jest takie jak się wydaje. na przykład ja: z zewnątrz
jestem zrównoważona emocjonalnie, poukładana i ... czasem dziwna, ale w
środku szaleje we mnie huragan, nie zrozumienie, niepewność i ... czasem
samotność. wspierałam chociaż mnie nie wspierano, pomagałam chociaż mnie
nie pomagano, kochałam chociaż mnie nie kochano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz