sobota, 25 lutego 2012


-prawda, czy wyzwanie?
-wyzwanie.
-powiedz, że mnie kochasz.
-przecież wybrałam wyzwanie, a nie prawdę..

zeszła do kuchni by zaparzyć sobie herbatę. z szafki wyjęła kubek wrzucając saszetkę. obok postawiła szklankę - tę samą, z której zawsze pił On. zalała wodą oba naczynia, po czym zaczęła słodzić Jego herbatę. ' dwie, prawda ? ' zapytała samej siebie . wsypując łyżeczkę cukru Jej ręka zaczęła drżeć. kucnęła zamykając twarz w dłonie. otarła szybkim ruchem łzy, po czym wstała ogarniając rozsypany na szafce cukier. nagle za sobą poczuła czyjeś ciepło, czyjeś dłonie na swoich biodrach, wargi na szyi, i głos mówiący ' tak . dwie , kochanie ' .


szliśmy przez park milcząc, złapał mnie za rękę łagodnie się uśmiechając. chodziliśmy z uśmiechem na twarzy alejkami. - brakowało mi Cię wiesz? nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział obejmując mnie w pasie. wtuliłam się w jego niebieską bluzę z wielkim uśmiechem na twarzy. - kocham Cię. - rzuciłam cicho. podniósł moją głowę do góry patrząc mi prosto w oczy, przybliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi a ja miałam wrażenie, że zaraz nogi złamią mi się na pół.

siedziałam przed domem ogarniając zdjęcia z ulubionej wycieczki. co chwilę śmiałam się z naszych min, lub wręcz przeciwnie. brakowało mi ich. ich uśmiechu, tekstów, których oni sami czasem nie ogarniali, ich wrednych zaczepek. ich, po prostu. zagryzałam wargę kiedy usłyszałam jakieś znajome mi głosy. uniosłam głowę i spojrzałam przed siebie odgarniając grzywkę. - siema! - rzuciło kilku chłopaków na raz. z pośród nich wyłapałam Ciebie. przełknęłam głośno ślinę i uśmiechnęłam się. - czemu się raz uśmiechasz, a raz zagryzasz wargę? o! znowu to robisz! - powiedział jeden nabijając się ze mnie. - a Ty czemu ciągle jeździsz na tym swoim bmx-kurduplu? lubię to robię. - warknęłam szczerząc wrednie zęby. - u, ostra. - warknął kolejny. spojrzałam na Ciebie. pomachałaś mi ochoczo ręką i uśmiechnąłeś się odjeżdżając z resztą. a ja? ja zostałam tam całkiem sama ledwo radząc sobie z oddychaniem.

nie możesz się pozbierać z podłogi, leżąc gdzieś między fotelem, a nogą od stołu. bierzesz do dłoni telefon i uświadamiasz sobie, że tak naprawdę żaden z numerów nie jest odpowiedni, aby pod niego zadzwonić w celu uzyskania pomocy. w powietrzu unosi się odór podmokniętych od taniego wina paneli, a Ty cicho łkasz, uświadamiając sobie, że codziennie mijasz miliardy ludzi, a tak naprawdę jesteś zupełnie samotna. żadna z nich nie podałaby Ci ręki, gdybyś przewróciła się o sznurówki swoich ulubionych trampek. tak naprawdę żadna z mijanych przez Ciebie osób nie oddycha z dedykacją dla Ciebie.

wiem, że nie wszystko jest takie jak się wydaje. na przykład ja: z zewnątrz jestem zrównoważona emocjonalnie, poukładana i ... czasem dziwna, ale w środku szaleje we mnie huragan, nie zrozumienie, niepewność i ... czasem samotność. wspierałam chociaż mnie nie wspierano, pomagałam chociaż mnie nie pomagano, kochałam chociaż mnie nie kochano.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz